Skocz do zawartości

Nie Wiem Czy Wiecie, że Prowadzimy "dziennik Lub Czasopismo"


WalDo

Rekomendowane odpowiedzi

Niektórzy mylą chyba Sąd Najwyższy z Trybunałem Konstytucyjnym ;-)

 

Sąd Najwyższy interpretuje jedynie przepisy, nie ma tam czegoś takiego jak "wypowiadanie się przed wydaniem wyroku".

 

Problem w tym, że ludzie w znacznej części powyżej 40, jakimi są posłowe RP, nie są zainteresowani stworzeniem spójnego prawa internetowego, gdyż po prostu nie uważają tego za istotne. A lobbingu na rzecz stworzenia takiego prawa w Polsce również nie ma - co nie jest już winą władzy ustawodawczej. Polska część Internetu to póki co folwark bez większych potentatów - a tylko duzi gracze mogą taki lobbing prowadzić w sposób skuteczny.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niektórzy mylą chyba Sąd Najwyższy z Trybunałem Konstytucyjnym ;-)
Nie wiem czy to do mnie ;) Ale wiem, że SN ogłasza wykładnię przepisów, która jest bardzo, bardzo, bardzo mocnym wskazaniem dla wszystkich sądów RP w wydawaniu wyroków. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że jest mniej formalnym kodeksem obowiązującym sędziów. W razie jakichkolwiek wątpliwości jest uznawana za ostateczne rozwiązanie problemu.

[...]a tylko duzi gracze mogą taki lobbing prowadzić w sposób skuteczny.
Ano tak właśnie :(

Zastanawiałem się nad tym tematem i wciąż ciekaw jestem jak dokładnie brzmi wykładnia SN. Bo w treści przekazanej w artykule widać wiele dziur.

Podstawowa to kto tak naprawdę powinien rejestrować "dziennik lub czasopismo". Bo odnosząc się do mediów tradycyjnych, to gazetka szkolna (działa jeszcze coś takiego?) też powinna być zarejestrowana. A jeśli jest inaczej od gazetki szkolnej nie jest wymagana rejestracja, to nie powinna być ona wymagana w przypadku prowadzenia prywatnej strony WWW, bloga itp.

Kolejne niedopowiedzenie: czy firmy oferujące darmowe miejsce na swoich serwerach (np. yoyo.pl) powinny się rejestrować i czy ponoszą odpowiedzialność za treści umieszczane na udostępnianym na swoich serwerach placu.

Ale tak jak już wspomniałem, wiem tyle ile napisano w artykule, więc dziennikarze jak zwykle mogli trochę przekręcić, ciutkę wyolbrzymić i wyszło monstrum, którym można straszyć internautów ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale tak jak już wspomniałem, wiem tyle ile napisano w artykule, więc dziennikarze jak zwykle mogli trochę przekręcić, ciutkę wyolbrzymić i wyszło monstrum, którym można straszyć internautów ;)

Moim zdaniem to głównie na to wygląda. Bo zwyczajnie nie wierzę, że coś równie absurdalnego może zostać wprowadzone i - co gorsza - egzekwowane. A jeśli okaże się to prawdą to możemy w google dać zapytanie site:pl i zgłosić do prokuratury większość z prawie 24 milionów stron :P niech się męczą :P

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To raczej wygląda w ten sposób, że obecną sytuację podpięto pod stare przepisy, aby nie tworzyć nowych. Nikt zapewne nie będzie tego egzekwował, po prostu nie chciano, aby w polskiej części internetu była jedna wielka luka prawna. Uznano, że lepsze złe i niedostosowane prawo niż żadne ;-)

 

Z drugiej strony mediom nie ma się co dziwić - mieli napisać "wchodzi taki a taki przepis, ale tak naprawdę nikt nie będzie musiał go stosować bo jest idotyczny"? ;-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie. Też widziałem wczoraj w jakichś newsach w TV :\ To już przestaje być śmieszne. "Oni" (ktokolwiek to jest) zaczynają strzelać.

Najgorsze jest to, że w praktyce przepis ten zapewne wykorzystywany przez korporacje lub urzędy do eliminowania niewygodnych blogów i stron. Bo jakoś nie wierzę, że prokuratura sprawdzi kilkadziesiąt milionów stron...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na myśli miałem to, iż najłatwiej wyegzekwować ten przepis od tych osób, które prowadzą serwisy internetowe będące odpowiednikiem gazety lub czasopisma drukowanego.

 

Fakt, że przypadki egzekwowania tego przepisu i wyciągania konsekwencji wobec niestosujących się do niego osób będą się do momentu zmiany prawa w tym zakresie pojawiać jest oczywisty. Warto jednak zwrócić uwagę na skalę. Jeśli mamy w Polsce kilkanaście milionów stron, przesadą jest po kilkudziesięciu kontrolach tygodniowo wznosić okrzyki "A widzicie? Egzekwują!". Abstrahując już od tego, że sprawy nienagłaśniane medialnie kończyć się będą w ostateczności pouczeniami.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z dzisiejszej (06.09.2007) Rzeczpospolitej:

 

Strona www.sn.pl nie jest dziennikiem ani czasopismem

 

Postanowienie Sądu Najwyższego z 26 lipca 2007 r. (sygn.IVKK174/07) dotyczące rzekomo obowiązku rejestracji stron internetowych stało się przedmiotem żywego zainteresowania opinii publicznej i spowodowało zrozumiały niepokój wśród osób prowadzących takie strony.

 

Zrozumiały, bo gdyby rzeczywiście każda strona internetowa była gazetą lub czasopismem, to niezarejestrowanie jej byłoby przestępstwem z art. 45 prawa prasowego. Wprawdzie prowadzący te strony bez rejestracji byliby w dobranym gronie sprawców z prezydentem, premierem, ministrami, posłami, biskupami, pierwszym prezesem SN, prezesem Trybunałem Konstytucyjnego, prokuraturą i policją, ale zgodnie z prawem powinniśmy wówczas na siebie donieść i wzajemnie się pozamykać w więzieniu. Powstałby przy tym klasyczny problem poruszony przez Sławomira Mrożka w jego sztuce z 1958 r. "Policja. Dramat ze sfer żandarmeryjnych" (S. Mrożek: Dzieła zebrane, t. XII, wyd. "Noir sur Blanc", s. 51): "Czy policjant, który już aresztował osobę, z którą jednocześnie znajduje się wstanie wzajemnego aresztowania (...), może aresztować osobę trzecią, przez którą zresztą został już uprzednio aresztowany łącznie z tą pierwszą osobą, z którą go łączy pierwsze aresztowanie obopólne".

 

Ale żarty na bok. Sprawa jest poważna. I poważna informacja, którą mam obowiązek przekazać, brzmi: Sąd Najwyższy w składzie, który wydał wspomniane postanowienie, wcale nie twierdzi, że prowadzenie strony internetowej stanowi wydawanie gazety lub czasopisma. Twierdzi natomiast, że jeśli ktoś na swojej stronie internetowej wydaje dziennik lub czasopismo, to zobowiązany jest taki dziennik lub czasopismo zarejestrować. Jak słusznie twierdzi jeden z sędziów SN, który był w tej sprawie sprawozdawcą, Internet można porównać do papieru, bo oba są nośnikami informacji. Rozwijając tę myśl: Na papierze można wydrukować książkę, ulotkę, zaproszenie na ślub czy też się zwierzać wprowadzonym pamiętniku, ale można też wydrukować dziennik lub czasopismo -podobnie da się to zrobić w wersji internetowej. Tak więc, według omawianego postanowienia SN, obowiązek rejestracji jako dziennika lub czasopisma istnieje, jeżeli na stronie internetowej mamy do czynienia z wydawaniem prasy w jednej z tych dwóch postaci. Prawo prasowe, jak wynika nie tylko z nazwy ustawy, ale i z jej art.7 ust. 1, reguluje jedynie kwestie związane z prasową działalnością wydawniczą i dziennikarską. Dodajmy, że pojęcie prasy ma swoją definicję ustawową. Prasa według art. 7 ust.2 prawa prasowego z 1985 r. to "publikacje periodyczne, które nie tworzą zamkniętej jednorodnej całości, ukazujące się nie rzadziej niż raz do roku, opatrzone stałym tytułem albo nazwą, numerem bieżącym i datą". Według słownika języka polskiego słowo "periodyczny" oznacza "powtarzający się regularnie co pewien czas, okresowy, rytmiczny". Natomiast "periodyk" to "czasopismo o stałej nazwie i ciągłej numeracji, wydawane w określonych odstępach czasu, pismo periodyczne".

 

Jak widać, nieczęsto uda się znaleźć w Internecie witryny, które będą odpowiadały pojęciu publikacji periodycznych i do tego opatrzonych numerem bieżącym oraz datą (nawet te publikacje na stronach WWW, które najbardziej przypominają drukowany na papierze dziennik, nie mają stałego wydania z określonego dnia, przeciwnie podlegają zmianom i kształtowane są przez całą dobę), a w konsekwencji podlegać będą prawu prasowemu. To zresztą bardzo dobrze, bo w ten sposób nie nastąpi też nadmierne powiększenie grona dziennikarzy mających przecież specjalne uprawnienia przy uzyskiwaniu informacji związanych tajemnicą dziennikarską, a według ustawy lustracyjnej w wersji przed jej skontrolowaniem przez Trybunał Konstytucyjny podlegających lustracji. Wracając na koniec do tezy wyrażonej w tytule, chciałbym oświadczyć, że nie zamierzam się zwracać do warszawskiego Sądu Okręgowego o rejestrację strony internetowej Sądu Najwyższego, bo z przepisów ustawy taki obowiązek nie wynika.

 

Lech Gardocki, pierwszy prezes Sądu Najwyższego

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
×
×
  • Dodaj nową pozycję...